Karłowicz wobec litewskiego odrodzenia narodowego
Stosunki polsko-litewskie na przełomie XIX i XX wieku ciągle były napięte.
Historia w ciągu wieków zbliżyła ze sobą, związała, ale jednocześnie pogmatwała dzieje obydwóch narodów. Pozostawiła bogatą spuściznę współżycia w jednym państwie, tradycję wspólnych walk wolnościowych, najbliższe związki kulturalne, ale także liczne kompleksy, wzajemne uprzedzenia, nieraz wręcz przebijającą się wrogość. Być może, ta niechęć i wrogość były właśnie ubocznym produktem poprzednio przeżytej bliskości. Fatalną przeszkodą do sojuszu było nieuznawanie Litwinów przez Polaków za naród odrębny i samodzielny. Sprzeczne dążenia szlachty i ludu litewskiego musiały prowadzić na rozdroże. Litwini, dojrzewając jako naród, pragnęli i żądali uznania oraz poszanowania ich praw narodowych.
Stosunki polsko-litewskie tamtych lat zostałyby uproszczone, gdyby sprowadzić je tylko do sporów i pogłębiających się konfliktów. Istniał jeszcze inny nurt. Znalazło się bowiem ze strony polskiej grono „światłych mężów” – stanowili oni nieliczną garstkę, ale autorytet tych ludzi, pisarzy i naukowców, był wielki – którzy często wbrew przeważającej opinii, wypowiedzieli się w obronie ruchu litewskiego. Traktowali go jako obiektywnie nieuchronne, naturalne zjawisko, z którym Polacy muszą się nie tylko pogodzić, lecz ustosunkować z całym zrozumieniem i życzliwością, choć, rzecz naturalna, nie było to sprawą łatwą. Ich wypowiedzi stanowiły jakby drugi, głębszy plan prezentowanych poglądów. Wybiegały one poza sprawy dnia dzisiejszego i sięgały ku dniu jutrzejszemu. Zasługą tych ludzi było to, że potrafili się wznieść ponad konflikty, odróżniając rzeczy przemijające i wtórne od spraw ważniejszych, które decydowały o przyszłości.
W grupie tej szczególne miejsce zajmował Jan Karłowicz, etnograf i językoznawca, zainteresowany także swoją rodzinną Litwą. Od dawna zajmował się on litewskim folklorem i językiem, starając się przybliżyć go społeczeństwu polskiemu. Na zakończenie swej pracy O języku litewskim, opublikowanej w 1875 r., Karłowicz pisał m.in.:”…dostatecznie będę wynagrodzony, jeżeli czytelnik po jej przeczytaniu nie będzie słuchał o języku litewskim jak o żelaznym wilku i jeżeli choć ktokolwiek zachęci się do bliższego poznania tej ze wszech miar zajmującej mowy”.
Do sprawy tej Karłowicz powrócił w roku 1883 w obszernej rozprawie O najnowszych badaniach podań i ich zbiorach, publikowanej na łamach „Ateneum”. W części poświęconej podaniom litewskim wskazywał, iż Niemcy zajęli się szeroko folklorem Litwinów, rozpatrując go, tak jakby skazany był już na zagładę. Polacy natomiast całkowicie zaniedbali prace w tej dziedzinie. Pisząc o ludowych pieśniach baśniach litewskich podkreślał: ”Skarby mamy pod bokiem, ale trudno nam widać nachylić się, aby zerwać kwiatek z łąki własnej, i czekamy, aż ktoś o sto mil i więcej przyjdzie i robotę za nas zrobi ! Już Niemcy założyli towarzystwo litewskie, w roku 1882 wydali 5 czasopism z językiem litewskim (a my ani jednego !)”.Wzywał też do pracy w tej dziedzinie, póki jeszcze czas: „Pozbądźmy się raz haniebnego a zgubnego ospalstwa, weźmy się raźnie do rzeczy, a wspólnymi siłami nagrodzimy dawne zaniedbania!”
Podobnie pisał w korespondencji Z Heidelberga w marcu 1883w „Prawdzie”, nr 12, 24 marca 1883 r., Warszawa, s. 139:
„[…] W Tylży zawiązało się Towarzystwo literackie litewskie; w jesieni r. 1880 odbyło się pierwsze walne zgromadzenie, a do chwili obecnej liczy 216 członków, ogłosiło sześć zeszytów Mitheilungen der litauischen liter. Gesellschaft, zawierających różnorodne przyczynki do poznania mowy, dziejów języka i piśmiennictwa, podań i słownikarstwa litewskiego. Celem jego jest tymczasem ułożenie skarbca języka i wyczerpującej bibliografii, oraz uratowanie niknących podań i pieśni ludowych. Członkiem może zostać każdy miłośnik litewszczyzny, opłacający rocznie trzy marki; jako taki otrzymuje bezpłatnie zbioropismo towarzystwa. Adres: Sekretariat der Litauischen literasischen Gesellschaft zu Tilsit.
Czytelnicy wiedzą zapewne, że w Królewcu, na uniwersytecie i w seminarium duchownem, wykłada się język litewski. Profesorami są dwaj zasłużeni na tem polu ludzie: Nesselmann, autor słownika litewsko-niemieckiego, wydawca i tłumacz Donaleitysa, zbioru pieśni ludowych litewskich i wielu innych pism, dotyczących języka litewskiego; drugi zaś, Kurschat, autor gramatyki litewskiej i dwóch wybornych słowników: niemiecko-litewskiego (1870-1874) i świeżo wydanego litewsko-niemieckiego. Nadto wychodzi w Prusach Książęcych kilka czasopism w języku litewskim, przeznaczonych dla ludu. Prof. Brückner ogłosił kilka lat temu badania nad wyrazami obcymi, używanymi przez litwinów. Bezzenberger i Geitler wydali dużo pomników dawnej litewszczyzny i przyczynków gramatycznych, słownikarskich i in. Brugman i Leskien świeżo ogłosili zbiór pieśni i podań od Wilkiszek i Godlewa. Hugon Weber wydał teksty wschodnio-litewskie (utwory poetyczne ks. Baranowskiego) z objaśnieniami gramatycznemi i graficznemi. Jacoby sporządził wypisy litewskie (1880) dla szkół, Schiekopp gramatykę szkolną (1881). Veckenstedt, nauczyciel gimnazyum w Pilawie, przez uczniów swoich litwinów zgromadził spory zasób podań i mitów żmudzkich i ogłasza je obecnie po niemiecku w Heidelbergu. A my ? My nawet nie czytamy tego, co piszą cudzoziemcy. Jeden pan Juszkiewicz w Kazaniu nie zalega pola, ogłaszając pieśni ludu litewskiego, pracowicie zgromadzone przez zmarłego brata jego, księdza Antoniego. Przedwcześnie dla nauki stracony Ossowski przetłumaczył podobno poemat Donalejtysa (wiem o tem tymczasem z bibliograficznej wzmianki o treści w ostatnim zeszycie Przeglądu polskiego i nie omieszkam w swoim czasie podać bliższych szczegółów o tym przekładzie); wreszcie Lietuwis (pseudonim) wydał w Poznaniu litewski przekład Witoloraudy Kraszewskiego (1881-1882), a O. Kolberg, w Zbiorze wiadomości do antropologii krajowej (t. III, 1879) zamieścił szczupłą wiązankę pieśni ludowych litewskich od Aleksoty. Oto i wszystko. Jest to tak mało, w porównaniu z tem, cobyśmy zrobić mogli i powinni, że czuję się upokorzonym i przygnębionym … […]”
Jan Karłowicz
Z Heidelberga, Marzec, 1883.
Jak sam poważnie traktował naukę języka litewskiego, świadczyło wspomnienie Zygmunta Glogera, który podawał, iż Karłowicz „trzyma w swym domu na to tylko dwóch rodowitych Litwinów z ludu, aby się od nich gruntownie nauczyć języka litewskiego”.
Do rodzącego się narodowego ruchu litewskiego Karłowicz odniósł się z dużym zrozumieniem i życzliwością. Utrzymywał osobiste kontakty z działaczami litewskimi, m.in. ze znanym później założycielem gazety „Vilniaus Žinios” – Petrasem Vileišisem. Dowiedziawszy się o ukazaniu „Auszry”, Karłowicz tak o tym informował na łamach „Prawdy”: „Mówiąc o Litwinach wspomnieć powinienem o nowym miesięczniku litewskim, wydawanym w Ragnecie, nazywa się „Auszra” […]. Treść bardzo urozmaicona. Dążenie – budzenie żywotności plemienia litewskiego”.
Latem 1883 r. redakcja „Kraju” zwróciła się do Karłowicza, przebywającego wówczas w Heidelbergu, z prośbą o „krytyczne sprawozdanie” dotyczące kierunku „Auszry”. Rezultatem było parę artykułów, które na ten temat ukazały się w „Kraju”. „Pragniecie, ażebym od czasu do czasu, z miejsca obecnego mego pobytu, przesyłał wam sprawozdania o ruchu naukowym polskim zagranicą, zgoda na to, pozwólcie tylko, żebym pierwszą moją korespondencyę heidelbergską poświęcił wyjątkowo sprawie geograficznie teraz dla mnie dalszej, ale zawsze blizkiej i drogiej sercu mojemu: najnowszym objawom żywotności plemienia litewskiego. Faktem jest, że w oczach naszych odbywa się rozbudzenie żywej świadomości plemiennej Litwinów – pisał Karłowicz pod datą 15 (21) sierpnia 1883 r. – Pojawia się warstwa ludzi nowa, inteligencja litewska. Pragnie ona uratować od zagłady piękną a starożytną mowę; pragnie ujednostajnić ją, ustalić i uczynić językiem ludzi cywilizowanych; chce podtrzymać i wypielęgnować istniejące już zarodki literatury litewskiej, wzbogacić ją nowymi zabytkami, zachęcić lud, aby nie gardził swą mową i czytał po litewsku nie same tylko książki do nabożeństwa […]”.
W obliczu tego zjawiska Karłowicz stawiał pytanie, jak do niego ma się ustosunkować społeczeństwo polskie. Odpowiedź wypadała jasno i jednoznacznie: „Z czysto ludzkiego stanowiska, budzenie się do życia uśpionych lub mało ruchliwych narodowości jest zjawiskiem pocieszającem; świadczy ono o wzmaganiu się energji w ogóle, o czynniejszem działaniu władz moralnych i sił ekonomicznych. Ze stanowiska zaś wyłącznie naszego, zdaje mi się, objaw większego ruchu w świadomości plemiennej litwinów i tworzenie się inteligencyi litewskiej, nie tylko pocieszającym, ale radosnym faktem nazwać powinniśmy. Pół tysiąca lat przeżytych zgodnie i po bratersku, wspólną dolą i niedolą, potężnymi węzłami krwi i ducha tak nas zespoliły ze szczepem litewskim, że, mówiąc tylko o pobudkach serca, nauczyliśmy się nie odróżniać co wasze, a co nasze, i cieszymy się wyraźniejszemi śladami jego żywotności, jak własnemi. Chcecie myśl waszą przyoblec rodzinną waszą mową, którą każdy z nas nauczył się kochać od dzieciństwa, chcecie oświecać głowy młodszej braci w języku dla niej dostępniejszym i milszym – to dobrze. Kto z nas jeszcze nie umie po litewsku, to się nauczy, bo wstyd jest mowy brata nie rozumieć.[…]
Tylko drogą wzajemnej wyrozumiałości, wzajemnych ustępstw, przyjaźni i jedności pogodzić się mogą dwie i więcej narodowości, którym los kazał mieszkać razem”. I rozwijając tę myśl dodawał: „Jeżeli chcemy, aby szanowano naszą odrębność plemienną, szanujmy ją u innych: nic na tym nie tracimy, a za to zyskujemy znakomicie. Zdaje się, że to jest wywód rozumowy, prosty i jasny, a zgodny zupełnie, co do naszego stosunku względem Litwinów, ze skłonnościami serca”.
Karłowicz nie ograniczał się tylko do słów platonicznej sympatii. Wskazywał, jakie, jego zdaniem, konkretne kroki trzeba podjąć, aby wesprzeć Litwinów w dziedzinie ich języka i kultury. Po pierwsze, należy dołożyć wszelkich starań, żeby zniesiony został zakaz druku książek litewskich; po drugie, trzeba pomóc Litwinom w wypracowaniu języka literackiego; wreszcie, po trzecie, dobrze by było napisać gramatykę tego języka w wersji litewskiej i tłumaczeniu polskim: […] „A teraz, po ustaleniu zasad zgody i braterstwa, zastanówmy się czem możemy dopomódz dążeniom szczerych i zacnych litwinów?... Nie mamy słowników, nie mamy gramatyki, nie mamy drukarni, czasopism, szkół! Trudności są ogromne, w znacznej części od nas niezleżne. Walczyć z niemi na drodze prawa i wewnętrznego poczucia słuszności jest naszym obowiązkiem. Więc powinniśmy rozprawiać i pisać, aby przekonać kogo należy, iż dozwolenie drukowania po litewsku łacińskiemi czcionkami jest koniecznością oświaty i dobrobytu miljonów ludzi; wiadomy bowiem jest fakt, że druku niełacińskiego litwini czytać nie chcą. Chodzi tylko o rozciągnięcie przywileju drukarni akademji nauk petersburskiej i uniwersytetów na wszystkie drukarnie; wszelkich starań dokładać należy i ustalić zasadę, które z licznych narzeczy i gwar litewskich przyjąć wypada za język litewski, za język przyszłości. Mnieby się zdawało, że narzecze wiłkomiersko-poniewiezkie najwięcej posiada warunków ku temu; w uzasadnienie tego zdania tutaj wchodzić nie mogę. Konieczną i pilną potrzebą są: gramatyka tego właśnie narzecza, które za główne uznane zostanie; gramatykę należałoby napisać po litewsku z tłómaczeniem obok na język polski; powtórne: dobre wypisy ze słowniczkiem; po trzecie: słownik wspomnianego narzecza bardzo dokładny i obszerny litewsko-polski i polsko-litewski. Wreszcie: książki elementarne ze wszystkich sfer wiedzy, zbiory pieśni, podań, przysłów i innych rzeczy ludowych, podręczniki dla kaznodziejów i t. d. W dalszym ciągu pracy czasopisma i stowarzyszenia naukowe lub uczone litewskie koniecznie wchodzić muszą do programu.
Lecz, jak rzekłem, przede wszystkim wystarać się musimy pozwolenia drukowania łacińskiemi czcionkami w Wilnie i Kownie. Jeżeli mnie wiadomości moje nie mylą, pozwolenia takowego wkrótce możemy oczekiwać. Pożądaniem ono jest nadzwyczajnie, bo druki cyrylicą, czy tak zwaną hrażdanką wykonywane, jak to wieloletnie doświadczenie przekonywa, nie mają i prawdopodobnie nie będą mieć powodzenia, a więc i korzyści nikomu nie przyniosą.
Nade wszystko potrzeba nam zgody i przyjaźni domowej. Concordia res parvoe crescunt, a hromada – wełykij człowiek.”
Jan Karłowicz
[w:] “Kraj”, nr 34, Petersburg, 21 sierpnia 1883 r., s. 2-3.
W innym artykule, pisanym 28 września 1883 r., poświęconym specjalnie „Auszrze”, Karłowicz w następujący sposób charakteryzował stosunek tej gazety do Polaków: „[…] Mówiąc ogólnie o kierunku ,,Auszry”, niesłusznością byłoby, z naszego stanowiska, stosować do niej słowa korespondenta Gaz. Polskiej ”(powtórzone na str. 13-ej Nr 29-go ,,Kraju”) ,,o pismach i pisemkach z bardzo szkodliwym kierunkiem, starających się poróżnić lud (litewski) z nami”. ,,Auszra” systematycznie i wyraźnie dążności tej nie ujawnia, w żadnym umyślnym lub oddzielnym artykule stosunku względem nas nie zaczepia i nie rozbiera: przygodnie jednak i przy sposobności zamieszcza zdania i wyrażenia dla nas nieżyczliwe i niemiłe, których wolelibyśmy nie oglądać na stronicach pisma, budzącego naród swój do życia w imię miłości wszystkiego co własne. Ażeby czytelnikowi ułatwić sąd wlasny w mierze i nie zostawić żadnych luk i niedomówień, przejrzawszy starannie wszystkie cztery numera ,,Auszry”, podaję w przykładzie lub streszczeniu wszystkie ustępy, mniej lub więcej nas dotykające, co mię uwolni od wszelkich komentarzy. Przedewszystkiem zabolał nas ustęp podany juz w Nr 30 ,,Kraju”, na str. 14, w korespondencyi z Kowna. Znajduje się on na str. 85 ,,Auszry”. Nie chcąc rozmijać się z prawdą, dodać winienem, iż w tekście litewskim wygląda on jeszcze dotkliwiej, gdyż p. korespondent z Kowna opuścił parę frazesów ostrzejszych; zresztą mysl ta sama. Nie powtarzam tu szpetnego tego i niczem nieuzasadnionego oskarżenia nas, bo nie chcę raz już ogłoszonego wybryku z martwych wskrzeszać. Podpisany jest głoską Ź . a nadesłany z Petersburga. Inne tego rodzaju zwroty i zaczepki są następne. Na str. 14, w ciągu opowiadania żywota Dowkonta, p. Knoksztis taką zamieszcza uwagę : ,,Jak dawniej, tak i na początku wieku bieżącego, polacy wywierali wielki wpływ na Litwinów; przedstawicielami polaków na Litwie byli księża katoliccy, przyjęci patryotyzmem polskim; spodziewali się oni litwinów przerobić na polaków i mowę ich na polską przemienić, dlatego też bardzo często miewali po kościołach kazania polskie. Najgorzej było po miastach litewskich: wszędzie słychać było mowę polską, a litewską nogami deptano. Otóż Dowkont był jakoby na kazaniu w Wilnie i słysząc jak lud litewski, wychodząc z kościoła, użalał się na nieistnienie książek i nauk w języku litewskim, uczył niby nóż, przeszywający serce jego i odtąd postanowił żyć tylko dla dobra rodaków swoich. W Nr 2 p. Miglowara wierszami opiewa swe uczucia dla Litwy powiada. Między innemi rzeczami (str.35) : ,,Gdzie Dźwina, gdzie Niewiaża, Jura, Niemen płynie, jeden mówi po rusku, drugi po polsku, trzeci po niemiecku”. Na str. 51 pisze niejaki W.: ,,Słyszymy, że litwini w powiecie troskim uczą dzieci swe po polsku, modlą się z książek polskich i że tam nigy nie mówią kazań w języku litewskim, bo starszyzna biskupstwa wileńskiego, pragnąca spolszczyć litwinów do parafij rusińskich, a polaków do parafij zamieszkałych przez litwinów. A także ponieważ litewskie ksiązki do nabożeństwa nie zgadzają się z mową owej okolicy, używają polskich, bo te dobrze rozumieją. W jednym z kościołów tamże, gdy ksiądz wygłaszał kazanie po litewsku, lud wyszedł z kościoła. Piękne też poczucie swej narodowości mają litwini tameczni?! U nas nie ma takich głupców. W tymże numerze, w korespondencyi z Petersburga (str.53), p. Żiemkintis uskarża się na księży tamecznych, że wymyślają żołnierzom ( litewskim) od prostaków, za to, że nie umieją spowiadać się po polsku, a dalej (str.55) redakcya wyraża zdanie, że oświata tylko ochroni litwinów od spolszczenia i wyrzuca (na str. 91 i 92) bogatszym litwinom, że dawali składki na założenie towarzystwa literackiego polskiego ( zapewne mowa o kasie imienia Mianowskiego). Wreszcie na str. 116, mówiąc o stowarzyszeniu studentów litwinów w rydze, powiada p. S. R...że na zgromadzeniach swoich rozmawiają oni po litewsku, chociaż, starym nałogiem, odzywają się i po polsku; pochodzi ztąd, dodaje , iż wielu członków stowarzyszenia nie wie , czy są litwinami, czy polakami.
Otóż i wszystko, czem dotychczas ,,Auszra” w mniej lub więcej dotkliwy sposób nas zaczepiła. Powtarzam, są to wysokie przygodne, pojawiające się mimochodem; główny jej prąd płynie nie przeciwko nam, ale, przy sposobności, i nam się dostaje. Zresztą pomyślny, że i nasze szowinistyczne pisemka nie zawsze się odznaczają taktem i sprawiedliwością. Zważmy także, iż gdy się budzi długo uśpiona działalność plemienna, nadmiarem swoich sił walczy ze wszystkim i wszystkimi; macha pałaszem na wszystkie strony, nie zawsze dlatego, żeby trzeba było koniecznie napadać lub bronić się, ale dlatego, że chce siłę uczuć swoich i zapału ujawnić, a wtedy dostaje się czasami po łbie i przyjaciołom […]”.
Jan Karłowicz potrafił więc potraktować antypolskie wypady „Auszry” z właściwym dystansem i w odpowiednim wymiarze. Dostrzegał w tym zjawisko przemijające, a poniekąd nawet nieuchronne, do którego odnieść trzeba się z wyrozumiałością. Ze słów jego przebijała wiara, że po przejściowym pogorszeniu stosunki Polaków i Litwinów ułożą się znowu przyjaźnie i harmonijnie.
Życzliwość Karłowicza została doceniona przez Litwinów. „Auszra” kilkakrotnie zamieszczała wzmianki o jego pracach. M.in. wydrukowała przychylną recenzję o pracy Karłowicza Czterysta kilkadziesiąt nazwisk miejscowości litewskich (Warszawa 1883). Pracę swoją J. Karłowicz nazwał próbką objaśnienia nazwisk litewskich. Autor tłumaczy w niej znaczenie nazw, które w języku litewskim są najczęściej używane w liczbie mnogiej i bardzo często oznaczają ludzi, mieszkańców; pochodzą one, podobnie jak w języku polskim, od wyrazów oznaczających różne przedmioty (nazwy) na powierzchni ziemi: gór, rzek, lasów, kamieni itd. „Auszra” odnotowała również jego życzliwą wypowiedź w „Prawdzie” o podjętym przez Litwinów tłumaczeniu Konrada Wallenroda A. Mickiewicza.
Poglądy i działalność Jana Karłowicza stanowią trwały i pozytywny wkład do dziejów stosunków polsko-litewskich, na które złożyły się nie tylko konflikty i waśnie, lecz także próby wzajemnego zrozumienia i wysiłki zmierzające do porozumienia. Nie zostały one bez echa wśród Litwinów. „Auszra”, omawiając stosunek Polaków do ruchu litewskiego, pisała, iż są wśród nich także ludzie ustosunkowani przyjaźnie: „Jest ich spora gromadka, uczonych mężów” – podkreślała gazeta.
Należy podkreślić, że obok Jana Karłowicza wśród postępowej części społeczeństwa polskiego, mimo narastającego konfliktu polsko-litewskiego, znalazł się jednak cały szereg ludzi, szczerze życzliwych odradzającej się Litwie. Wielu uczonych, jak lituanista Jan Baudouin de Courtenay, wielu pisarzy i artystów polskich utrzymywało żywe i serdeczne stosunki z Litwinami. Uznał prawa narodowe Litwinów słynny adwokat Tadeusz Wróblewski (1858-1925), obrońca wielu litewskich działaczy politycznych. Szczerze sprzyjał ruchowi litewskiemu Ludwik Krzywicki (1859-1941) - jeden z pierwszych badaczy piłkalni (grodzisk) litewskich.
Opracował Mirosław Dawlewicz
|
Prośba Augustinasa Voldemarasa w sprawie zdjęć z autografami
|
Fragment listu dr. Jonasa Šliūpasa do J. Karłowicza
Literatura (wybór):
M. Jagiełło, Narody i narodowości. Przewodnik po lekturach, T I, Warszawa 2010.
B. Kalęba, Kilka słów o litewskim odrodzeniu narodowym, [w:] W kręgu sporów polsko-litewskich na przełomie XIX i XX wieku. Wybór materiałów. T. 1. Wybór i opracowanie M. Zaczyński, B. Kalęba, Kraków 2004 r., s. 209-211.
P. Łossowski, Po tej i tamtej stronie Niemna. Stosunki polsko-litewskie 1883-1939, Warszawa 1985.
K. Rutkowska, Jano Karłowicziaus nuopelnai lietuvių kalbai ir tautosakai, „Naujoji Romuva“, Nr. 3, 2011, p. 2-5.
J. Ochmański, Historia Litwy, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1982.
J. Ochmański, Litewski ruch narodowo-kulturalny w XIX wieku, Białystok 1965.
Życie i prace Jana Karłowicza (1836-1903), książka zbiorowa wydana staraniem i nakładem redakcji „Wisły”, Warszawa 1904.